sobota, 11 października 2014

Rozdział 1

- Sharon chodź, bo się spóźnimy! - wołała mnie przyjaciółka. - Idę, wezmę tylko książkę od histroii! - krzyczałam do Samanthy przez korytarz. Wrzuciłam książkę do torby i pobiegłam do klasy. Na szczęście pani Jacobson weszła do klasy chwilę po mnie. Usiadłam w ostatniej ławce z moją przyjaciółką.Kolejne lekcje minęły szybko i wraz z Sam wyszłam ze szkoły.- Okej zadzwonię do ciebie później, pa! - pacałoałam ją w policzek i podeszłam do mojego samochodu.
Jechałam jakieś 10 minut, ponieważ mój dom nie jest całkiem tak daleko. Gdy byłam już na miejscu i zaparkowałam samochód wysiadłam z niego i go zamknęłam. Wyjęłam klucze od domu z torebki włożyłam do zamka i przekręciłam je, pociągnęłam za klamkę i oworzyłam je. 

Gdy weszłam do domu i zdjęłam buty.
- Mamo, tato jestem! - nikt nie odpowiadał. Poszłam do kuchni i zobaczyłam leżącą na sole kartkę z napisem
Wraz z tatą musieliśmy wyjechać na weekend. Zostawiliśmy ci pieniądze i mamy nadzieję że gdy wrócimy do domu bedzie on cały. Kochamy cie.                  
                                      Mama i tata

Eh.. no tak zapomniałam, że moi rodzice częstą wyjeżdżają i zostawałam sama, zazwyczaj ja byłam u Sam albo ja u niej, bo gdy wyjeżdżali to tylko na weekendy a dziś piątek więc mogłam się tego spodziewać. Poszłam na górę do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam mojego notebooka i zaczęłam przelądać Facebooka. Po 30 minutach znudziło mi się i wyłączyłam go. Wzięłam mojego iPhone'a do ręki i wybrałam numer mojej przyjaciółki. Jeden sygnał... drugi sygnał... trzeci sygnał... czwarty sygnał, zaczęłam się już denerwować ale na szczęście odebrała.
- Hej co tak długo? - Zapytałam.
- Hej, przepraszam miałam wyciszony telefon. 
- Okej? Co dziś robisz bo moi rodzice znowu wyjechali i kolejny weekend mam wolny.
- Yy.. Bo wiesz dziś jest piątek i ten ... Wybieram się na imprezę, a wiem że ty nie lubisz imprezować więc nawet nie chciałam pytać.. - powiedziała zakłopotana.
- Eh no trudno posiedzę dziś sama i pooglądam filmy więc jedź i się baw dobrze.
- Ej ale zawsze przecież możesz jechać ze mną ! - krzyknęła podekscytowana. 
- Sam, przecież znasz mnie dobrze i wiesz, że ja.. - przerwała mi.
- Oj Sharon no proszę! Fajnie będzie zobaczysz! - prosiła wręcz błagała mnie. 
- Sam, nie naciskaj.. - po raz kolejny przerwała mi i stanowczo Powiedziała. 
- Będę pod twoim domem o 21 . Kocham cię pa! 

Rozłączyła się. Ugh.. Nie mam innego wyjścia i musze z nią jechać, bo mi nie odpuści. Spojrzałam na zegarek, była 18.35 . Wystarczy mi na uszykowanie się. 

Poszłam do łazienki aby wziąć prysznic. Wyszłam z niej po około 30 minutach, owinęłam się ręcznikiem i poszłam do garderoby żeby wybrać jakąś sukienkę. Po krótkim namyśle wybrałam czerwoną, rozkloszowaną, sięgającą mi do połowy ud sukienke z rękawem do łokci. Przejżałam się w lusterku i byłam zadowolona swoim wyglądem. Jeszcze tylko muszę zrobić makijaż i uczesać włosy. 

Na twarz nałożyłam niewielką ilość pudru, aby nie wyglądać jak te lalunie, które kładą na twarz kilo pudru. Przeczesałam rzęsy tuszem do rzęs i mój makijaż był gotowy. Teraz włosy.. Hmm.. Zostawić rozpuszczone czy może jednak zrobić jakiegoś luźnego koka.

Postanowiłam, że zostawię je rozpuszczone i tylko lekko je przeczesałam. Założyłam na nadgartek bransoletkę i uznałam, że jestem już gotowa. 

Chciałam sprawdzić która godzina, ale nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To była napewno Samantha. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Tak to była Sam. 
- Whoa! Sharon wyglądasz ślicznie! - Powiedziała blondynka. 
- Dziękuję, ty też wyglądasz olśniewająco! - To prawda wyglądała ślicznie, miałb na sobie czarną podkreślam, że bardzo krótką sukienkę i czarne wysokie szpilki.
- Gotowa? - Zapytała mnie podekscytowana.
- Tak, tylko że musze iść jeszcze na górę po torebkę i telefon więc czekaj zaraz wracam. - powiedziałam po czym pobiegłam na górę i wzięłam wszystkie mi potrzebne rzeczy. Zbiegłam na dół, założyłam moje czarne szpilki i oznajmiłam Sam, że jestem gotowa. 

Jechałyśmy już jakieś 40 minut. Podczas jazdy słuchałam z Samanthą radia i gdy tylko leciała jakaś znana nam piosenka świewałyśmy ile sił w płucach, a potem wybuchałyśmy śmiechem. Z Sam nie byłyśmy do końca takie same, ona lubiła imprezować, bawić się i korzystać z życia, a ja? Ja byłam tylko nudną dziewczyną, która nie robi jakiś szalonych rzeczy tylko uczy się codziennie. Ale nie dziś. Czułam, że dziś sie trochę rozerwę i zapomnę o moim nudnym życiu. 

Po około 10 minutach byłyśmy już na miejscu. Muzyka dudniła, a przed budynkiem stało pełno osób, a to palących, albo obściskujących się lub nawet stojących i śmiejących się. Poczułam jak na moją twarz wkrada się uśmiech. Wyszłyśmy z Sam z samochodu i szłyśmy w stronę wejścia. Gdy byłyśmy już w środku i przepychałyśmy się obok tańczących ludzi Samantha powiedziała. 
- Zaraz wracam - musiała krzyczeć, bo przez głośną muzykę ledwo możnaby było ją usłyszeć. 
- Okej ja idę do baru więc jak coś to przyjdź tam - odkrzknęłam i szłam w stronę baru. Gdy już tam usiadłam poprosiłam o jakiegoś słabego drinka. Czułam jak ciecz piecze mnie w gardle. Nagle usiadł koło mnie blondyn o pięknych brązowych włosach. Musze przyznać, że był bardzo seksowny. 
- Ej Shawty tylko sie nie upij! - zaśmiał sie i patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami. 
- Nie mam takiego zamiaru - powiedziałam sztucznie się uśmiechając. Chłopak popatrzył na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- Oj tak, bo takie grzeczne dziewczynki jak ty nie potrafią się dobrze bawić. - wybuchł kolejnym napadem śmiechu. Ugh.. Ten chłopak zaczynał mnie strasznie irytować. 
- Tak? A niby skąd możesz wiedzieć, że jestem grzeczną dziewczynką, huh? 
- Dziewczyno! Siedzisz tu i  pijesz najsłabszego drinka - blondyn nie przertawał sie śmiać. 
- Nie jestem grzeczną dziewczynką! - krzyknęłam, ale to i tak nie ma różnicy bo i tak musiałam krzyczeć, aby mnie usłyszał przez tą muzykę. 
- Ah tak? Więc mi to udowodnij - nadal patrzył na mnie i wyszczerzył swoje białe zęby. Ten chłopak był naprawdę wkurwiający, ale nie chciałam wyjść na jakiegoś lamusa czy coś. 
- Okej, jak? - patrzyłam mu prosto w oczy. 
- Poproszę butelke tequili - powiedział do barmana na co ten od razu podał mu ją - chodź - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w strone stolików stojących niedaleko parkietu do tańca. Gdy już usiedliśmy chłopak powiedział, ze musi iść po kubeczki. Wstał i zniknął wśród tłumu, ale nie trwało to długo, bo po chwili przyszedł z kubeczkami w ręku. 

Nie wiem jak to sie stało, ale siedzieliśmy już tu około 2 godzin a butelka była prawie pusta. Siedzieliśmy wśród jakiś, podejrzewam, że byli to jego kumple bo mówili do niego po imieniu i.. Ah tak! Blondyn ma na imię Justin, przedstawiliśmy się sobię niedawno po tym jak usiedliśmy i zaczeliśmy pić. Śmialiśmy sie dosłnwnie z niczego, oczypiście jest to zasługa alkoholu. 
- No chyba pokazałaś mi, że potrafisz sie bawić - powiedział nadal szczerząc zęby. Ja tylko sie zaśmiałam. Chwilę po tym DJ przemówił 
- No to jaki sie bawicie! - wszyscy zaczęli piszczeć i gwizdać - a teraz coś wolniejszego - i wtedy z głośników wydobyła sie wolna muzyka. Justin wstał i podszedł do mnie. 
- Zatańczymy? - wyciągnął ku mnie rękę. 
- Uhm.. Okej - powiedziałam zdezorientowana i podałam mu dłoń. Gdy wstałam, lekko zakręciło mi sie w głowie, ale nie dałam tego po sobie poznać. Szliśmy w stronę parkietu, gdy już tam dotarliśmy blondyn objął mnie w talii a ja zarzuciłam  mu dłonie na szyję. Kołysaliśmy się w rytm muzyki i patrzyliśmy sobie w oczy. Zagryzłam wargę na co chłopak oblizał ustna i zaczął zmiejszać odległość pomiędzy naszymi twarzami. Dzieliło je już zaledwie kilka centymetrów
- Jusin.. Uhm chciałabym wyjść na świerzd powietrze.. - wypaliłam, no co nie chciałam sie z nim całować w takim miejscu. Justin spojrzał na mnie zdezorientowany i po chwili się odezwał
- Uhm no okej, chodź. - złapał mnie za rękę i zaczął przeciskać sie przez tłum tańczących ludzi. 
Wyszliśmy z budynku i oparłam sie o ścianę teraz naprawdę zrobiło mi sie duszno. 
- Y Sharon wszystko w porządku? - powiedział chłopak i oparł ręce na ścianie niedaleko moich policzków, stał i patrzył sie na mnie z troską. 
- Myśle, że tak poprostu za dużń wypiłam i tyle - próbowałam sie uśmiechnąć, i z trudem to zrobiłam, ale moje powieki zamknęły się i upadłam. Słyszałam tylko jak Justin wymawia moje imię, ale niedługo nastała cisza i ciemność.
                                                                         
                                                                                                  
I oto pierwszy rozdział!  
Mam nadzieję, że jeśli ktoś przeczytał to spodobał mu sie i będzie czytać następne ^^ 
Nastepny już niebawem i mam nadzieję, że ktoś będzie na niego czekał.  

Ps. Przepraszam was za jakiekolwiek błedy! Xx

6 komentarzy:

  1. Ogólnie przejadły mi się kryminały, ale ten mnie jakoś zaciekawił... Może dlatego, że nie zaczyna się od tego, że Justin jest jakiś bardzo chamski i że jej nie porywa, co jest nowością, hahah.
    Uważam, że powinnaś popracować trochę nad interpunkcją i nad literówkami, bo było ich tutaj dość dużo. Gdybyś dodawała więcej opisów z różnych sytuacji, to byłoby idealnie! :)
    A przy okazji zapraszam do siebie na nowe ff z Justinem:
    hidden-enemies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy...Z miłą chęcią będę czytała kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) Jak byś udostępniła komentowanie anonimowo to byś miała więcej komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDOWNY ROZDZIAŁ ! CZEKAM NA NEXT ! :-)

    Przyznam Ci się szczerze, że bardzo zaciekawiła mnie ta historia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następny! <3

    http://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/
    http://i-am-not-giving-up-on-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Szybko następny :) <3

    Zapraszam do mnie :) http://jb-realy-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń